niedziela, 24 lutego 2019

Wyrzucić to z siebie

Wstał nowy dzieńLecz wlokła się za mną złość, jak stary kołtun przy wełnianej spódnicy
I zerwała się w szaleńczym tańcu
Zawirowała na twarzy zaskoczonej matki,
która jeszcze niedawno kołysała mnie do snu
Zawyła do wszystkich księżyców
Poruszyła ziemię
i nie mając innej drogi, rozbiła sięw moich rękach

Lecz uderzenie jej silne
Obmyło nasze oczy i serca.

Copyright ©2019, LiRyczka


poniedziałek, 18 lutego 2019

O co ci chodzi - pytali mnie

Był letni dzień. Spokój ze szkołą - wakacje. Nic nie musiałam, dosłownie nic. Wstawać, starać się, zdobywać czegokolwiek - przedmioty, przyjaźnie, wydarzenia... nie, nic z tych rzeczy nie musiałam zdobywać. Byłam sama dla siebie. Ja i mój rower na koniec miasta. Książki i wiersze do poduszki.
A jednak coś było nie tak.
Oprócz wielkiej samotności był wielki niepokój.
O mamę, o tatę, o mnie samą.
O mamę, że prom się utopi, innym razem, że samolot spadnie. Sniło mi się, że znika, że jej nie ma.
O tatę, że zamarznie w krzakach, kiedy nie wracał na noc w transie picia.
O mnie, że w szkole się dowiedzą, że koleżanki powiedzą swoim rodzicom, że mieszkam bez mamy, z pijanym ojcem, pod opieką braci, którzy chodzą swoimi drogami.
Lęk nie był ciągły, ale nie pozwalał cieszyć się życiem.
O co ci chodzi - pytali mnie.
O to, że nie wiem co będzie jutro!
O to mi chodzi, że choć mam dach nad głową i jakoś przechdzę na miernych z klasy do klasy, że choć wpada mi fajny ciuch i dodatkowe kieszonkowe, nie mam pewności jak zakończy się ten dzień, jak rozpocznie jutrzejszy i czy ktokolwiek zauważy, jeśli zacznę spadać w otchłanie mojej depresji, czy mnie przytuli, czy zostanie na dłużej... Lęk był tym większy, bo wiedziałam, że nie, nikt nie przyjdzie, nie moge spadać. A więc żyłam smutna, a oni pytali o co mi chodzi...

poniedziałek, 11 lutego 2019

Nie oceniam rodziców wyjeżdżających z kraju


Złość na los nic nie da. Zbieram się, idę do szkoły, wracam i piszę. Nie oceniam rodziców, którzy wyjechali za pracą zostawiając swoje dziecko w Polsce. Nie jestem ich wrogiem, mimo, że ich nie rozumiem. Postrzegam ich wszystkich tak, jak moją mamę, jako nieświadomych konsekwencji psychicznych u swoich dzieci i niestety… bezmyślnych. Wiem, że ci rodzice kochają swoje dzieci i wiem, że szczerze chcą dla nich jedynie dobra. Tylko chciałabym, aby słyszeli mój płacz, że nie jest za późno i wtedy jedno ciśnie się na język:

Wolę naleśniki z cukrem i ciemną herbatą, ale z Tobą, zamiast nowej kiecki i pełnej lodówki bez Ciebie, mamo. Wolę wspólny poranek w starym mieszkaniu, niż wakacje na wyspach. Wolę świadomość, że będziesz, kiedy wrócę ze szkoły, niż biegać po grubą kasę przesłaną Western Union i zapewnienie, że mogę nią dysponować. Wolę pijanego tatę z Tobą, niż bez Ciebie, bo wtedy mi tak nie zagraża jego wulgarne usposobienie. Wolę domowe zapachy, niż perfumy Channel, kupione specjalnie dla mnie w bezcłowym. Wolę, kiedy jesteś w moim życiu Ty.

sobota, 9 lutego 2019

Jeszcze wszystko naprawimy

To boli, mamo.
Nie pakuj walizki na moich oczach.
Pozwól mi mysleć, że tym razem przyjechałaś na zawsze,
Że zajmiesz się znowu moim życiem,
Że będziemy miały czas poukładać razem kredki w piórniku
I wytrzeć kurze na najwyższej półce.
Popatrz, twój ulubiony kwiatek więdnie.
Oczyśćmy go z suchych liści,
Wierzę, że jeszcze odżyje
Jak zwykle, gdy się nim zajmowałaś.
I znowu wypuści zielone pąki,
A na wiosnę zakwitnie
Roznosząc zapach,
jak kiedyś.


Copyright ©2019, LiRyczka

piątek, 8 lutego 2019

Gdzie jesteś, mamo?


Gdzie jesteś?
Kiedy samotność okrada mnie z sensu życia,
Gdy tęsknota nieuleczalna nawiedza mnie i dręczy.
Gdzie jesteś?
Gdy żalu pigułka pozbawia pewności istnienia
Kiedy bezradność ogłupia, wzrusza, kiedy męczy
Jedno wiem bez wątpienia
Jesteś w mojej pamięci.

1998 r.
Copyright ©2019, LiRyczka

Po cóż wracać do przeszłości?

Lubię przestawiać w głowie zegarek
I swoją młodość oglądać
Podchodzić bliżej
Bez strachu, że tam zostanę
W zepsutym domu
Na nowo zbieram z podłogi pojedyncze radości
Jak ziarna maku znalezione wśród soli
Pytasz mnie po co
„To przecież boli”

Lubię podróże do mej przeszłości
Do samotności wśród gwaru
Do pełnego domu bez dialogu
Do braci i siostry, do zamyślonych rodziców
Do łóżka, w którym jeszcze szlocham
Lubię w nim leżeć
I poczuć jak kocham
Tę rodzinę i ten dom

Lubię wspominać
Moją tożsamość
Niezmienioną, choć pewniejszą słuszności istnienia
Choć niedoskonała
Nie chcę jej zmieniać
Cofam zegarek więc
Czasem

23.05.2018
Copyright ©2018, LiRyczka

Dar

Dziękuję Ci za życie,
Za smak i zapach,
Za dźwięk,
Za słowo,
Za drugiego człowieka,
Za miłość,
Za radość,
Za smutek, w którym rodziły się pragnienia i silne poczucie zmiany, jaka musi nastąpić.
Zmieniasz mnie w moim smutku,
Dajesz mi coś, co nie nazywa się, nie ma formy, ani nie jest w żaden sposób widoczne.
Odrywasz mnie plastrem od zmyślonej przez człowieka rzeczywistości i uzdalniasz moje poznanie, moje oczy i uszy, które patrzą i słyszą inaczej,
I wtedy chcę być tym, czym jestem – 
Chcę być ludzka jak człowiek, 
Kobieca jak kobieta, 
Silna jak miłość, którą mnie zalewasz, którą mnie rozmiękczasz, 
Chcę być prawdziwa jak prawda,
Chcę być człowiekiem, jakim mnie Wymysliłeś... Człowiekiem, który kocha.

22.05.2015